A właśnie wracałem z Pawłem z obiadu, kiedy uraczył mnie tą dobrą nowiną, że jesteśmy uratowani, bo dzięki złodziejom, dilerom, stręczycielom i oszustom podatkowym będziemy my, dzielnie pracujący i płacący podatki obywatele, jeszcze trochę się zadłużyć. Rewelacja! Tego nam było trzeba - więcej długu, pod zastaw brudnych pieniędzy.
Paweł na swoim blogu ostatnio pisał o sytuacji w firmie Polska S.A. Ponieważ my Polacy jesteśmy znani i cenieni za tymczasowe, genialne i wiecznie trwałe rozwiązaine, armia urzędasów z GUS postawiła sobie nowy cel: zaliczymy szarą strefę do PKB. Po co? Żeby móc się bardziej zadłużyć. I co więcej, są z tego rozwiązania dumni, bladzi i mówią, że w UE też tak jest. Brawo!
Jak to działa? Otóż szara strefa to kilka procent PKB więcej. Zaraz grozi nam ustawowa granica 55% długu publicznego do PKB w danym roku a potem konstytucyjna 60%. PKB rośnie jak rośnie, czyli jakieś 3% rocznie. A gdyby się tak dało to przyspieszyć o dalsze 3% kosztem szarej strefy, to wtedy spadnie stosunek zadłużenia i będzie można jeszcze wyemitować kilka obligacji lub może jakiś kredycik machnąć.
Jak to wygląda na ludzki rozum? Wyobraźmy sobie małżeństwo, które idzie do banku po nowy kredyt, nawet nie mieszkaniowy, bo to jest inwestycja, a tu mamy do czynienia ze zwykła konsumpcją. Przejadanie państwowych pieniędzy w przywilejach i niedrożnej administracji. Więc mamy w tym banku dialog:
Małżeństwo: Eeeee, kasa nam się kończy, kredyt byśmy chcieli.
Bank: Sory, macie dochody oficjalne dosyć niskie, przekroczyliście próg bezpieczeństwa nie damy Wam więcej.
Małżeństwo: Ale my tu mamy syna i on trochę kradnie, a to rower, a to lusterko, a to radio. Zawsze te trzy tysie miesięcznie wpadną. No i córka, da się ogłoszenie, że sponsora szuka. Ładna dziewucha. Te cztery tysie wyciągnie. To pan to nam te 7 tysięcy miesięcznie wpisze w przychody i dostaniemy kredyt.
Po pierwsze szara strefa to złodzieje. Wszyscy dookoła płacą grzecznie podatki oni nie bo są cwańsi, ale z usług państwa, policji, szpitali, dróg i wszelkich innych korzystają pełną parą choć się na nie nie składają.
Po drugie, osoby które zgodnie z prawem migają się od podatków szukając najtańszych rozwiązań są ok. Płacą ale najmniej jak się da. Homo economicus.
Po trzecie GUS jest idiotyczny. Mam z nimi na pieńku odkąd wypełniam formularze sprawozdawcze. Mam też w połowie napisany post z cyklu, jak beznadziejne systemy webowe mają urzędy publiczne. Idealnie mi się komponuje z tym tematem.
1. Jak oni to będą badać? - "No panie Kaziu, fakturek to mamy na pięć tysięcy w tym miesiącu, a ile na boczku poszło? Niech się pan, panie Kaziu, nie martwi, nie powiemy skarbówce, musimy tylko sobie to doliczyć do naszych raportów". Pan Kaziu na pewno powie.
2. Jak można liczyć na uczciwe dane o naturalnych złodziejach? Jakim błędem statystycznym będzie obarczony ten pomiar?
3. "Wyżnikiewicz dodał, że szara strefa, oprócz swojej części legalnej, tworzy także wartość w swojej części nielegalnej. - Nielegalna część szarej strefy także powoduje zwiększenie dochodu narodowego. Niektóre kraje Unii Europejskiej dodają do PKB także tę część szarej strefy - poinformował Wyżnikiewicz. Według niego, zarówno legalna, jak i nielegalna szara strefa może stanowić w Polsce ponad 20 proc. gospodarki." - Jasne, to widać po samochodach chłopaków z miasta. Po prostu zalegalizujmy burdele, marihuanę, obniżmy akcyzę na samochody i wódę i problem się sam rozwiąże. Legalnie. A tak wpiszemy do PKB stręczycielstwo i handel narkotykami i pod to się potem wszyscy zadłużymy.
4. "Na poziomie UE nie zostały jeszcze wypracowane wspólne, szczegółowe wytyczne w tym zakresie. W efekcie większość krajów UE nie uwzględnia nielegalnej gospodarki w szacunkach PKB - powiedziała Leszczyńska. Dodała, że doświadczenia krajów, które szacują nielegalną szarą strefę, pokazują, że jej wartości nie są duże - udział nielegalnej produkcji w PKB utrzymuje się znacznie poniżej jednego procent, ale chwilę dalej czytamy, że "Zgodnie z informacjami z GUS, ukryta produkcja od lat stanowi kilkanaście procent PKB. W 2000 r. "legalna" szara strefa odpowiadała za 17 proc. gospodarki, w 2001 r. - 16,8 proc., w 2002 r. - 15,4 proc., w 2003 r. - 15,8 proc., w 2004 r. - 14,5 proc., w 2005 r. i 2006 r. - 15,9 proc., a w 2007 r. wyniosła 14,7 proc."- czyli jak zwykle jesteśmy wyspą na europejskim morzu.
W efekcie państwo weźmie kredyt na konto obywatela X, który okradł innych obywateli. Nie płaci jednak za to podatku, bo jest w szarej strefie. Nie ma podatku, nie ma dochodu państwa. Ale odsetki od kredytu są. Czyli uczciwi obywatele będą spłacali podatkami odsetki od kredytu zaciągniętego na konto majątku złodzieja, który ich okradł. Dziękuję Ci, GUSie, że myślisz o mnie!
Powstanie zespół, powstaną dyrektywy unijne jak to liczyć, powstanie kupa etatów i kosztów. Zapłacimy za to. Tylko po to, żeby obliczyć ile mniej więcej nas okradają i na ile jeszcze możemy więcej się zadłużyć. A wszystko to by budować finansowe zamki na piasku.
W następnym poście napiszę jak GUS zbiera wyniki i ile są one warte. To jest męczenie firm, a nie realne dane. Realne dane są w ZUS i US. Tam szukajcie rozwiązania zagadki braku pieniędzy.
Najgorsze jest w tym wszystkim to, że człowiek chce być uczciwy, pracuje dzień i noc, zaniedbuje rodzinę, życie osobiste, płaci uczciwie podatki, kontrole zżerają czas i zdrowie, a potem ludzie z tzw. "byznesmenki", śmieją mu się w twarz, parkując fury przed chałupami i mówią: "Panie Zbyszeku, zacznij Pan naprawdę zarabiać pieniądze, a nie Pan dorabiasz to złodziejskie Państwo!".
OdpowiedzUsuńA to już jest absurd zakrawający na śmieszność.
PS. Świetny post, doskonałe przyrównanie do małżeństwa szukającego kredytu gotówkowego na przejedzenie, bo to podwójna metafora - właśnie w takiej sytuacji jest Państwo Polskie.
GUS jest jedną wielką abstrakcją. Ja nie wiem jak można prognozować cokolwiek w oparciu o dane GUSu. Jak sobie pomyślę, że ktoś analizuje te dane, wyciąga wnioski i w oparciu o nie podejmije decyzje które mają wpływ na cały kraj (a w przypadku EuroStatu na cały region kontynentu).
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi się sytuacja, jakieś 10 lat temu, kiedy zajmowałem się kontrolingiem w pewnej spółce akcyjnej. Trzeba było wypełnić formularze, miałem poważne problemy, żeby rozdzielić pewne kwoty i ilości stosownie do pól w formularzu. Poszedlłem z tym problemem do dyrektora finansowego. Pani powiedziała wprost:
Jaką masz kwotę?
"Milion"
Na ile podzielić?
"Na 4 części"
To zrób proporcje: 50%, 30%, i dwa razy po 10%.
"Ale to nie prawda!"
"Nie wiesz, że są małe kłamstwa, duże kłamstwa i statystyka? Idź zajmij się czymś pożytecznym!"
I generalnie wszystkie formularze w których występował podobny problem były obsługiwane wzorem "z sufitu".
Właśnie wypełniam formularz z RIS - rejestru instytucji szkoleniowych. Co tutaj są za cuda - GUS może się od nich uczyć! W życiu bym nie podejrzewał, że zwykłe szkolenie bhp można opisać prawie 30 parametrami! I później w "generalnych" statystykach specjalnie powołany dział analiz będzie się bawił tabelami przestawnymi w Excelu tylko po to, aby udowodnić swoją przydatność. Ehh..
OdpowiedzUsuń