I naprawdę nie będę pisał o skrzykiwaniu się przez Facebook, aby organizować Flash-moby na drogach ubierając krawaty we wzór szlabanu.
Mój tekst, Miej głowę do interentu, był nawet tematem z okładki |
Zaczynam od badania konkurencji. Więc wpisuję kolejne frazy rolnictwo, e-handel, e-commerce, internet do wujka Google i nic, oprócz jakiś dziwnie zindeksowanych ogłoszeń o pracę. Nagle eureka, mój wspólnik i przyjaciel Paweł Fornalski coś napisał o ecommerce i rolnictwie... Czyżby jednak był pierwszy?
Ale, nie Paweł po prostu pisał na swoim blogu o e-commerce o tym, jakie miał przeboje przy przekształcaniu działki z rolnej na budowlaną. Czyli jednak mam szansę być pierwszy, który pokaże jak łatwo, tanio i szybko mogą zarabiać rolnicy indywidualni na e-commerce.
Po pierwsze, wykluczenie internetowe jest coraz mniejsze. I lepiej, żeby dotacje na rozwój wsi szły na kolejne łącza internetowe niż na kolejne hektary leżące odłogiem. Co więcej Neostrada lub każdy inny dostęp do internetu jest już miesięcznie w cenie jednej - dwóch flaszek. Poza tym, czy ktoś widział polską wieś bez komórki i anteny satelitarnej? Więc śmiało możemy stwierdzić, że bariera technologiczna wejścia do sieci już nie istnieje.
Po drugie zachęcanie rolników i mieszkańców wsi do wykorzystania internetu w handlu przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Wiesz co to znaczy, jeżeli jadąc nad polskie morze twoja szyba zrobiła się żólto-fiolotowa? Wjechałeś w jagodziarza-miodorza handlującego na poboczu. Jeżeli do promocji swoich zbiorów (runo leśne, warzywa, owoce, miód) te osoby przestaną wykorzystywać pobocze drogi a zajmą się tym sieci (od Facebooka po własne strony internetowe) będzie bezpieczniej. Myślicie, że to nie możliwe?
Zaznaczenie takiego gospodarstwa na Google Maps też będzie bardzo przydatne. Można sprawdzić gdzie kupić ekologiczną i zdrową żywność w drodze, którą przemierzamy. W tej chwili handlarze przydrogowi łapią tylko przypadkowych ludzi. Przecież można mieć stałych klientów, promować adres gospodarstwa, ściągać tam klientów którzy przejeżdżają drogą czasem na wczasy, a często do domów lub pracy albo weekendowych działek. Będą miały kontakt ze swoimi klientami i mogły informować, że właśnie obrodziły truskawki.
Co więcej ściągnięcie klienta do gospodastwa przy drodze, a nie do pseudo straganu to szansa na up- i crossselling. A więc rozwinięcie biznesu. W czasie rosnącej mody na slowfood, jedzenie bez konserwantów daje to naprawdę szansę, przy minimalnych nakładach, na dodatkowe źródło dochodu. Każde gospodarstwo może mieć cześć eko i "przemysłowa". Dochodzimy więc do dywersyfikacji produkcji i przychodów. Część rzeczy do skupu, część do klientów indywidualnych, którzy wydadzą więcej za zdecydowanie wyższą jakość niż to co kupujemy w marketach.
Na usługach geolokalizacyjnych Google i FB skorzysta także w naturalny sposób agroturystyka. Własny profil zwykłego rolnika, który oferuje świetne jedzenie, promuje zdrową, naturalną żywność, zbiera fanów, którzy promują go u swoich znajomych? Brzmi jak mrzonki? Niekoniecznie. Nie takie "kariery" były robione w sieci.
Jednak internet ma też zastosowanie do "twardego" biznesu. Zawsze rozwalały mnie zdjęcia rolników, którzy po kampanii cukrowej albo żniwach delikatnie mówiąc wkurzeni stawali w swoich Ursusach pod skupami rolnymi w wielodniowych kolejkach. Czy nie można tego zrobić kontraktacją przez Internet? Każdy wie kiedy i ile towaru ma przywieść. Każdy na tym zarabia. Skup wie ile będzie miał towaru, jak dostawy będą rozłożone w czasie, więc rozplanuje siły robocze. Rolnik wie ile i za ile sprzeda i kiedy ma go dostarczyć.
Zakupy grupowe. Ostatnio hit internetu. Do wykorzystania na wsi? Jasne. Dlaczego grupowo, obniżając ceny dostaw i samego towaru nie zamawiać dla całej wsi np. nawozów? Taniej, szybciej i efektywniej. I tak każdy je kupuje.
Jasne, ten tekst to małą zabawa intelektualna. W stylu, jak jesteś taki mądry to pokaż, że się da... Celowo napisałem tylko o wykorzystaniu praktycznie darmowych metod. Do wielu rzeczy wystarczy nawet tylko Facebook i darmowe konto w Google. Co jest ważne dla wszystkich inwestujących w przyszłość? To co od wielu lat powtarzamy wszystkim, to jedno z haseł IAI: liczy się internet w handlu, a nie handel w internecie. Zmień paradygmat myślenia, a pomysły same się nasuną. Internet jest narzędziem do poprawienia i przyspieszenia handlu, a nie magicznym miejscem gdzie się sprzedaje.
To samo można zrobić w każdej branży: rolnictwie, hutnictwie, górnictwie, stoczniach, restauracjach... Zmieniajmy paradygmat i realizujmy nowe rzeczy. Myśleć do przodu trzeba, i to abstrakcyjnie, bo to wspomaga rozwój. Jednak nie chodzi tak na prawdę o to, żeby tylko wymyślać coraz to nowe sposoby działania, tylko działać, bo to każe myśleć po nowemu.
I tak na prawdę to na wsparcie nowych działań, w nowatorski sposób powinno iść wsparcie państwa dla wsi.