Problem kryzysów nie jest to, że występują, to jest normalne. Problemem są nimi nieudolni politycy i populiści, którzy próbują z nimi walczyć. W efekcie powielają oni działania, które kiedyś może przyniosły zamierzony skutek, nie do końca rozumiejąc co, jak i dlaczego się dzieje. Dzięki temu, mamy rosnący dług publiczny i tysiące, jeżeli nie miliony, młodych ludzi bez pracy. Ale zaraz, czy to właśnie nie Ci młodzi bez pracy mają spłacić dług, który w każdej minucie zaciągamy?
Zadłużenie kraju masakrycznie wpływa na bezrobocie. Wszyscy wiemy, że w tej chwili najbardziej zadłużone są Hiszpania i Grecja. I tam też jest największe bezrobocie młodych ludzi. Jak duże? Pracy nie ma ponad 45 procent młodych Hiszpanów i 38 procent młodych Greków. Za co więc żyją młodzi południowcy? Czy w wyniku ewolucji, w ich skórze pojawił się chlorofil i korzystając z południowego słońca odżywiają się jak rośliny?
Spirala zadłużenia i bezrobocia jest mordercza dla gospodarki. Zadłużenie jest dobre, jeżeli pieniądze wydawane są na inwestycje. Jeżeli w Polsce budujemy nową infrastrukturę, to po to, by zarabiała i zwracała się w przyszłości. Jeżeli wydajemy pieniądze z długu na bieżące wydatki (zasiłki, budżetówka), przejadamy zwyczajnie jutrzejsze przychody. Jeżeli za "jutro" umownie przyjmiemy okres czterech lat, przeciętnej kadencji rządzących, tak naprawdę przerzucamy problem na następną kadencję.
Rzućcie okiem na wykresy. Ewidentnie widać, że w najbardziej zadłużonych krajach Europy, inwestycje stoją w miejscu lub wręcz maleją. Co więcej, w wyniku kryzysu spadł PKB, a mimo to udział procentowy inwestycji w PKB jest mniejszy. Czyli PKB nie jest nakręcany przez inwestycje, tylko przez konsumpcję bieżącą.
W tym samym czasie dramatycznie wzrósł dług publiczny. Na razie wszyscy przeżywamy sytuację Hiszpanii i Włoch. Ale co powiecie na perspektywę upadku Belgii? Kraj od dawane jest bez rządu, od wielu lat ma olbrzymie zadłużenie i w wyniku minimalnego zawirowania, spadku eksportu lub skoku cen obligacji może szybko podzielić los południowych kolegów. Tym bardziej, że nasilą się tam tendencje separatystyczne i antyimigracyjne.
A PKB od pięciu lat stoi praktycznie na tym samym poziomie:
Od 2007 roku, pomimo olbrzymiego wzrostu zadłużenia, inwestycje spadły a PKB liczone jako siła nabywcza praktycznie stoi w miejscu. Czy to jest jakaś zupełnie nowa sytuacja w ekonomi? Ile razy słyszeliście że trakcie tego kryzysu dzieją się rzeczy z którymi nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, że nie ma recept na rozwiązanie tego problemu, że nikt nie wie co się wydarzy. To ja się pytam: gdzie ci wszyscy ludzie byli na pierwszym roku makroekonomii. To niesamowite, bo wszystkie symptomy pokazują na klasyczny efekt wypychania, który jest świetnie i prosto opisany na wikipedii:
"Efekt wypychania pojawia się, gdy powodem początkowej zmiany wielkości produkcji jest wzrost wydatków państwa. Dochodzi wtedy do wzrostu popytu na pieniądz oraz wzrostu stopy procentowej, a tym samym do ograniczenia popytu inwestycyjnego i konsumpcyjnego sektora prywatnego. Wypieranie to inaczej zastąpienie inwestycji prywatnych wydatkami państwa.
Wypieranie finansowe związane jest ze wzrostem stopy procentowej w wyniku niepieniężnego finansowania wydatków państwa, natomiast wypieranie realne może być spowodowane np. zastąpieniem konsumpcji prywatnej konsumpcją państwa lub hamującym wpływem potencjalnej rosnącej niepewności, będącej rezultatem zwiększonych wydatków państwa.
G↑ → Y↑ → R↑ → (C+I)↓ → Y↓
G - wydatki państwa Y - produkcja R - oprocentowanie C - wydatki konsumpcyjne I - wydatki inwestycyjne"
Jak to zadziałało?
1. Po kryzysie w 2008 roku, spadło PKB i wzrosło bezrobocie. Drogi i trudno dostępny kredyt zahamował wiele inwestycji (zatrzymano kredyty obrotowe dla firm), szczególnie developerów. To spowodowało racjonalizację kosztów (nie zatrudniano nowych, młodych pracowników, skupiano się na redukcji i utrzymaniu miejsc pracy już efektywnych, przez utrzymanie doświadczonych pracowników) i starano się po prostu przetrwać. Efekt, choć jak mawiał klasyk to jest oczywista oczywistość, mamy na wykresie poniżej:
2. Rządy państw podjęły szereg nieskutecznych sposobów walki z tą sytuacją. Wszystkie powodowały wzrost wydatków publicznych
- młodzi byli zachęcani do dłuższego studiowania, zostawali na uczelniach na kolejne lata bo i tak nie widzieli szans na pracę po ukończeniu studiów. Swoją drogą studia też kosztują.
- zaraz po studiach trafiali na bezrobocie. Działo się to w najgorszej sytuacji: każdy rok bez doświadczenia zmniejsza ich szanse na pracę. Co więcej młodzi teraz nie zarabiają, a na poczet ich dochodów z następnych lat, teraz się zadłużamy, żeby wypłacić im zasiłki
- drogi kredyt i brak pracy praktycznie uniemożliwił kupowanie nieruchomości. Co doprowadziło, jak zwykle zresztą kończy się kryzys na rynku nieruchomości, do zatrzymania kilku innych gałęzi gospodarki
- polityka imigracyjna i utrzymywanie wielu imigrantów na socjalu (o pozytywnych aspektach imigracji jeszcze napiszę), jest tylko pieprzem który zaostrza smak tego całego bigosu
- każdy kolejny zasiłek, pomoc, wypłata z budżetu to wzrost długu, co podnosi koszty obsługi już wysokiego długu, co powoduje jeszcze większe problemy i dodatkowo nakręca spiralę problemów. Niestety nie można podnieść podatków, bo to dodatkowo zatrzyma gospodarkę, a presja społeczna i mediów jest olbrzymia. W tym kontekście nasza podwyżka VAT byłą naprawdę całkiem mądra.
- dodatkowo inflacja, o której sporo pisałem poprzednim razem, potęgowała poczucie biedy i wzmagała nacisk na rządy do działania. Działaniami rządów było wypłacać jeszcze więcej pieniędzy. Z długu. Inflacja dosłownie niszczyła budżety rodzinne oraz państwowe.
Kiedyś mechanizm pompowania pieniędzy w gospodarkę zadziałał. Wszyscy pamiętają historię wychodzenia z Wielkiego Kryzysu i zasługi w tej kwestii Johna Maynarda Keynesa. Problem w tym, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, wszystko się zmienia, a w ekonomii wszystko zależy od zaskoczenia i innowacyjności.
Jeżeli rynki były przygotowane na taką, nazwijmy rzecz po imieniu, socjalistyczną wersję wychodzenia z kryzysu, to wiedziały, że po 2008 roku rządy zaczną na potęgę pompować pieniądze w gospodarkę. Wiedziały zatem, że będzie drukowanie dolarów (co więcej, teraz w 2011 roku nadal tego oczekują) i drukowanie obligacji w Europie. Inwestorzy wiedzieli, że przyjdzie dzień kiedy to oni zaczną dyktować ceny kredytu. Wiedzieli, że opłaca się grać na bankructwo krajów, bo będą potrzebowały pieniędzy na obsługę bieżącą swojego kraju a instytucje międzynarodowe zapłacą każdą cenę, żeby uniknąć bankructw. Rządy sięgnęły po najprostsze środki i przegrały sromotnie. Mają olbrzymie długi, dodatkowo bardzo wysoko oprocentowane, które nie mogą być spłacone, bo ludzie nie mają pracy. Tak się kończy kiedy politycy, twierdzą, że wiedzą jak ma wyglądać gospodarka i jak ją uzdrowić.
I tak, po drukowaniu dolarów, co spowodowało inflację, doszliśmy do problemów z PKB, zadłużeniem i bezrobociem. Następnym razem skupimy się bardziej na demografii, bo ona jest zawsze kluczowa dla makroekonomii, a rządy europejskie, kultywując lekki i miły tryb życia, zapomniały, że najlepszym funduszem emerytalnym są zdrowe i bogate dzieci. Zdrowe pewnie będą, ale z jak wielkim długiem urodzą się dzieci, pokolenia dzisiejszych dwudziestolatków? Ile lat będzie potrzebowało to pokolenie, żeby zarobić choćby na spłatę kredytu swoich dziadków i bieżące emerytury swoich rodziców?
Jednak koniecznie zwróćcie uwagę na niesamowite połączenie wielu procesów ekonomicznych. Czy można powiedzieć, że bezrobocie w Europie, zamieszki w Egipcie mają to samo źródło? Otóż można. Czy można powiedzieć, że upadek Grecji i głód w Afryce, spowodowane są przez tę samą siłę? Można.
Nie chcę jednak siać defetyzmu do końca. Bo można wyjść z kryzysu silniejszym. Zrobiły to szczególnie Niemcy i Austria. Nieźle rozwija się Szwecja. Te kraje, zadłużenie przełożyły na inwestycje. Teraz mają się bardzo dobrze:
Niemcy całkiem wymiatają. Specjalnie do grona tych krajów dorzuciłem Finlandię. Zobaczcie na spadek inwestycji i wzrost bezrobocia. Jeszcze parę lat temu politycy zachwycali się tym, że będą budowali nam drugą Finlandię i znajdą wśród polskich firm drugą Nokię. Czy dziś ktoś z Was chciałby mieć taką sytuację?
To czego naprawdę potrzebujemy, to dalsza mądra polityka Merkel w Niemczech. To na nią Polacy powinni głosować w październiku.
Wszystkie wykresy z niezastąpionego serwisu http://www.indexmundi.com
Wartościowe wpisy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst, bardzo ciekawy. Szkoda, ze na tych wykresach nie ma Polski, tak dla porównania.
OdpowiedzUsuńSpecjalnie nie daję Polski. O tym piszą prawie wszystkie media, a o innych krajach słyszy się mało.
OdpowiedzUsuńProwadzenie firmy w dzisiejszych czasach to duża odpowiedzialność. Na bieżąco trzeba śledzić konkurencję w danej branży i stale rozwijać swój biznes. Pomóc w tym może np. wdrożenie specjalnego oprogramowania dedykowanego dla biznesu - https://craftware.pl/. Dzięki niemu jesteśmy w stanie usprawnić wiele rzeczy w firmie m.in. poprawić obsługę klienta, czy też zautomatyzować wszystkie działania marketingowe.
OdpowiedzUsuńW dzisiejszych czasach nie można na pewno zatrzymywać się w miejscu i cały czas rozwijać swoją firmę. Dziś firmy mają dostęp do nowoczesnego oprogramowania biznesowego, które może być wykorzystane do spełnienia wyznaczonych celów. Dzięki takim aplikacjom jak https://www.connecto.pl/oprogramowanie-dla-firm-uslugowych/ firma jest w stanie zaplanować i wdrożyć indywidualną strategię sprzedażową, która z pewnością przełoży się na wyniki finansowe, oraz konkurencyjność biznesu na rynku. Warto jest pomyśleć dlatego o takich rozwiązaniach.
OdpowiedzUsuńAby nie dać się kryzysowi, właściciele firm muszą podejmować dokładnie przemyślane decyzje biznesowe. Firmy często korzystają w tym celu z usług konsultingowych https://www.crowe.com/pl/services/konsulting by zaczerpnąć fachowych porad, pomocnych przy podejmowaniu odpowiednich kroków. Specjaliści doradzają biorąc zawsze pod uwagę szereg czynników począwszy od zidentyfikowania źródła problemu, aż po jego całkowite rozwiązanie.
OdpowiedzUsuń