poniedziałek, 20 lipca 2009

35% polskich firm nie istnieje

Do takiego wniosku doszedłem studiując dzisiejszy raport o aktywności polskich firm w Internecie. Przecież, jeżeli nie ma Ciebie w internecie i nie znajduje Ciebie w Google, to tak jakbyś nie istniał.


Co więcej, można założyć, że połowa z tych 65%, która ma swoje strony internetowe dogorywa, bo nie traktuje ich jako źródła dochodu i kompletnie nie pamiętają ich adresu. W tym kontekście najbardziej podoba mi się pytanie postawione w leadzie artykułu "Jest to efekt zaniedbania czy też przemyślana strategia?" Zdecydowanie przemyślana strategia, której celem jest marginalizacja swojej działalności oraz powolna śmierć. Parafrazując słowa modlitwy "od nagłego i niespodziewanego bankructwa zachowaj nas Panie", dlatego wolę upadać powoli, niż mieć nagła przykrą niespodziankę.

Oczywiście na statystyki trzeba patrzeć z dużej perspektywy. Te jednak wyniki są o tyle szokujące, że analizowano tylko firmy zatrudniające co najmniej 10 osób. Odpadają więc nam budki z warzywami, kiosk, gdzie kupujecie prasę i papierosy lub znajomy taksówkarz. Zostają całkiem spore firmy, których centrum operacyjne kręci się wokół faksu, telefonu i notesu szefa.

Jeżeli popatrzymy na popularność serwisów społecznościowych w Polsce, szczególnie Naszej-Klasy, Sympatii oraz miłości jaką darzą Polacy gadu-gadu okaże się, że prawdopodobnie wszyscy zatrudnieni w tych firmach mają tam gdzieś konto, a szef na naszej-klasie błyszczy fotkami spod palmy, które są radosną pamiątką z rodzinnych wakacji. Ci ludzie korzystają z internetu, ale nie w swojej firmie. Ci ludzie będą narzekać na pana gąbkę oraz że "gg padło", ale zamówienia będą realizowali u siebie faksem. Co więcej, bieliznę na walentynki dla żony kupią pewnie w sieci, korzystając z porównywarki cen.

Pasjonujący w tym zjawisku jest dysonans pomiędzy korzystaniem z internetu prywatnie i zawodowo. Polacy są maniakami sieci. Polskie rozwiązania lub kopie zachodnich systemów na prawdę nie odbiegają technicznie od ich pierwowzorów. Polski internauta jest niezwykle wymagający. A jednak ciągle wolimy korzystać niż tworzyć. Prywatnie zapaleńcy, zawodowo odszczepieńcy.

Jednak nie ma tragedii. Stara historia Tomasza Baty i jednego z jego sprzedawców powinna napawać optymizmem. Po prostu czeka nas dużo pracy.

Dwaj wysłannicy Baty lecą sprawdzić możliwości sprzedaży w północnej Afryce. Przysyłają do Zlina dwa odmienne telegramy. Pierwszy z nich pisze: "Tutaj nikt nie nosi butów. Żadnej możliwości zbytu. Wracam do domu".

Drugi telegrafuje: "Wszyscy są bosi. Ogromne możliwości zbytu, przyślijcie buty jak najprędzej".

Polecam całą historię życia Tomasza Baty napisaną rewelacyjnie przez Mariusza Szczygła. Genialny biznesmen i wizjoner z Czech. Jego podejście do biznesu potrafi inspirować.



1 komentarz:

  1. Od kilku lat prowadzę swój biznes w sieci (sklep internetowy) i jestem z niego bardzo zadowolona. W prowadzeniu sprzedaży oraz działań marketingowych wspieram się specjalnym systemem Push Ad, który posiada wiele pożytecznych funkcjonalności - https://push-ad.com/pl/funkcjonalnosci/. Dzięki niemu mogę np. tworzyć własną bazę klientów, którzy są zainteresowani moją ofertą sklepową. Takie rozwiązanie pomogło mi zwiększyć ilość konwersji w sklepie oraz pozyskać nowych klientów.

    OdpowiedzUsuń